Święta wszelakie są czasem na swój sposób magicznym. Tak
jest i z Wielkanocą. Święto to obchodzone jest zwyczajowo w pierwszą niedzielę
po pierwszej wiosennej pełni. W tym roku pierwsza wiosenna pełnia przypadła 23
marca, zatem w obecnym roku Wielkanoc wypada w jednym z wcześniejszych
możliwych terminów. Jednakże pomimo tak wczesnego terminu nie okazuje się ona
Białym Świętem, w odróżnieniu od Święta Zimowego, jak w poprawny politycznie
sposób nazywane jest Boże Narodzenie. Zatem tegoroczna Wielkanoc okazuje się
prawdziwym Świętem Wiosennym.
„Już wiosna przyszła”
Dr Huckenbush, Wiosna
Wiosna jest czasem radości. Drzewa i krzewy radują się wypuszczając
pierwsze pąki, ludzie cieszą się, okazując sobie wzajemną życzliwość, a
zwierzęta… No cóż… Sami wiecie. Mówią tylko w Wigilię Bożego Narodzenia, a nie
Wielkiej Nocy. W każdym razie, napotkane przeze mnie osobniki nie wyglądają,
jakby były przesadnie nieszczęśliwe. Jedynie niektóre brzozy są smutne, gdyż kaleczy
się je niemiłosiernie (#DżewaTeszMajoUczucia) w celu pozyskania soku
brzozowego. Sok brzozowy jest smaczny i zdrowy (ale mi się zrymowało, czujecie
to? :P ) ponieważ zawiera wiele pożytecznych substancji. Poza witaminami oraz
mikro- i makroelementami, zawiera pewne ilości betuliny i kwasu betulinowego –
substancji mających szereg właściwości leczniczych. Między innymi pomagają obniżyć
zawartość cholesterolu we krwi. Podobnie jak zwiększają wrażliwość na insulinę,
co może skutkować obniżeniem zwartości cukru we krwi. Ale co ja się będę
rozgadywał. Zainteresowanych odsyłam do literatury stricte naukowej, np. tu:
Podsumowując, Wielkanoc jest czasem szczęścia i radości.
Jednakże, coby nie było tak różowo, muszę w sekrecie powiedzieć Wam jedną
rzecz: ZUO nie śpi…
Czy myśleliście kiedyś o tym, że jutrzejsze śniadanie
wielkanocne może być Waszym ostatnim posiłkiem? Że w poświęconym dzisiaj
jedzeniu mogą czaić się, niczym Kostucha w ciemności, zabójcze zarazki oraz
inne mniej lub bardziej groźne Przyjemniaczki? Jeśli nie, niech poniższa
opowieść skłoni Was do, jakże adekwatnych do przeżywanych przez nas świąt,
refleksji o Życiu i Śmierci.
A zatem:
Co wchodzi w skład tradycyjnego koszyka wielkanocnego?
Najważniejszym i najbardziej kojarzonym ze świętami Wielkiej
Nocy składnikiem święconki są jajka – wszechobecne na naszych stołach
Nienarodzone i Zamordowane we Wrzącej Wodzie Kurczaki. Wszyscy wiemy, w jaki
sposób kura znosi jajko. Wiemy również, że jest to sposób w najwyższym stopniu
niehigieniczny i nieapetyczny. Pokusić by się można o sparafrazowanie jednej z
barwniejszych postaci polskiej literatury, imć Jana Onufrego Zagłoby:
„W kurzych kiszkach i mieszkać niewygodnie, i wychodzić niepolitycznie.”
Taki sposób powstania tego życiodajnego produktu aż prosi
się o obecność na jego skorupce Śmiercionośnych Zarazków Salmonelli. O objawach
zatrucia nimi, z powodu, iż są one niezmiernie nieapetyczne, jak i
niepolityczne, pisać nie będę :P
Jednakże nie kończą się na tym niebezpieczeństwa czające się
w jajkach. Co się stanie jeśli jajko swoje poleżało? Co jeśli poleżało
wystarczająco długo, aby w jego wnętrzu zaczęły zachodzić procesy gnilne?
Ważnym składnikiem zgniłych jajek jest siarkowodór.
Bezbarwny gaz o bardzo charakterystycznym zapachu.
„W chemii nic nie śmierdzi. W chemii wszystko charakterystycznie pachnie”
Ludowe przyszłowie
Zapach zapachem. Gorzej, że siarkowodór jest silną trucizną.
A czemu? Otóż siarkowodór kompleksuje atomy metali obecne w różnego rodzaju
enzymach, zakłócając ich działanie. Wiąże też atomy żelaza zawarte w
hemoglobinie, uniemożliwiając transport tlenu – zupełnie podobnie jak w
przypadku zatruć tlenkiem węgla (czadem) czy cyjanowodorem, który to był
stosowany w czasie drugiej wojny światowej przez Niemców w obozach zagłady jako
gaz trujący w komorach gazowych. Zresztą tegoż cyjanowodoru używali również
później Amerykanie do wykonywania kary śmierci – tylko wtedy już zgodnie z
prawem międzynarodowym :P
Jakby było mało, nie na tym kończą się Śmiertelne Zagrożenia.
Jak były Jaja, do kompletu brakuje jeszcze Wędlin, czyli po prostu Kiełbaski.
Jak sama nazwa wskazuje – źle przechowywane mogą zawierać jad kiełbasiany.
Czyli pałeczki Clostridium botulinum.
Produkują one jedną z najsilniejszych znanych ludzkości trucizn – botulinę.
Objawy zatrucia pojawić się mogą bardzo późno – nawet kilka dni po spożyciu.
Część z nich jest równie niepolityczna co objawy zatrucia wspomnianą wcześniej salmonellą,
więc o nich nie będę pisać. Ponadto botulina powoduje porażenie mięśni – cecha ta
jest wykorzystywana na przykład w medycynie estetycznej do likwidacji
zmarszczek.
Kolejnymi ważnymi Lokatorami Koszyczka są sól (zwana niczym
fiński snajper Simo Häyhä „Białą śmiercią”), cukrowy baranek (cukier również
bywa tak nazywany) i chleb. Chleb zawiera mąkę (cóż… również białą śmierć…),
która jest produkowana ze zboża. Zboże może zawierać sporysz, który jest
najprawdziwszym koktajlem różnego rodzaju przyjemniaczków. Najważniejszym z
nich jest ergotamina. W dzisiejszych zdemoralizowanych czasach jest ona
wykorzystywana jako prekursor do otrzymywania kwasu lizergowego, z którego
otrzymuje się LSD. Jednakże sam sporysz również ma swoje działanie
psychoaktywne. Dawniej zdarzały się przypadki Ognia Świętego Antoniego. Były to
zbiorowe zatrucia sporyszem połączone z grupowymi halucynacjami. Najbardziej
znany przypadek zjawiska o tak świątobliwej nazwie miał miejsce ponad tysiąc
lat temu w Akwitanii – śmierć w halucynacjach (bo czy w męczarniach – trudno powiedzieć,
choć jest to również wielce prawdopodobne) poniosło ok. 40 tysięcy osób. Jednakże
sporadycznie takie sytuacje zdarzają się, choć na mniejszą skalę, również w
czasach współczesnych.
Kiedy mowa już o substancjach psychoaktywnych, jeden z moich
kolegów, jako zaprzysięgły wyznawca punk rocka, do koszyczka dokłada jeszcze
butelkę taniego wina, zwanego potocznie jabolem. I jest to produkt stosunkowo
najbezpieczniejszy. Zarówno etanol, jak i obecny w powyżej wspomnianym siarkofruicie
dwutlenek siarki, mają działanie odkażające. Zatem stanowią pewne
zabezpieczenie przynajmniej na część wspomnianych powyżej zagrożeń.
Powiecie: ale jest jeszcze chrzan…
Ja odpowiem: zatem przestaję już chrzanić i życzę Wam mimo
wszystko smacznego oraz udanych i wesołych świąt Wielkiej Nocy.
I tym optymistycznym akcentem zakończmy naszą opowieść.